17:55:00

Biblioteczka: Chłopak który zakradał się do mnie przez okno~ Kirsty Moseley

Biblioteczka: Chłopak który zakradał się do mnie przez okno~ Kirsty Moseley

17:55:00

Biblioteczka: Chłopak który zakradał się do mnie przez okno~ Kirsty Moseley


Czasami zdarza się, że trafiamy na książkę po której oczekujemy bardzo wiele, a później się na niej zawodzimy. Jestem pewna, że każdy z was choć raz doznał takiej sytuacji. Pamiętacie tą pustkę która was ogarnęła? Zastanawialiście się co poszło nie tak, przecież zapowiadało się tak pięknie...
Już jakiś czas temu i ja doznałam tego rozczarowania. Przeglądając portal lubimy czytać trafiłam na opis książki, który pozwolę sobie, wam przedstawić:

"Od zawsze unikam jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Dotykać może mnie tylko mama, mój brat Jake i… Liam. Od ośmiu lat co wieczór chłopak z domu naprzeciwko zakrada się przez okno do mojej sypialni i zasypiamy niewinnie przytuleni. Gdyby Jake wiedział, że Liam spędza u mnie każdą noc, chybaby go zabił. Liam to największe szkolne ciacho. Szaleją za nim wszystkie dziewczyny, a on zmienia je jak rękawiczki. Nie mogę go rozgryźć. W dzień zachowuje się jak megadupek, a w nocy jest ciepły i kochany. Wiem, że nie mogę się w nim zakochać – związki Liama nie trwają dłużej niż kilka nocy…"

Niesamowita miłość która musi zostać w ukryciu, cicha dziewczyna z dużymi problemami, chłopak idealny; za dnia dupkiem w nocy zaś księciem, nienawiść, przeciwności losu, chęć zmiany i wiele innych czyli tak naprawdę podstawowy starter pack przy pisaniu książki typu New Adult.
Chyba po raz pierwszy nie uraczę was swoim własnym krótkim opisem, ponieważ w tym przytoczonym wyżej jest tak naprawdę wszystko co powinniście wiedzieć.
Po przeczytaniu owego opisu pomyślałam sobie "Genialny pomysł na fabułę... To musi być dobra książka". Przecież w napisaniu dobrej książki najważniejszy jest ciekawy i przede wszystkim świeży pomysł na fabułę, a ten dokładnie tak się zapowiadał.

Jakże się zawiodłam...
Nie mam zamiaru pisać na wstępie że książka była całkowicie okropna, nie do zniesienia i nigdy po nią nie sięgajcie. Ponieważ tak nie było. Sam początek książki zapowiadał się bardzo obiecująco. Pewne momenty naprawdę mi się podobały, a przez moje myśli często przechodziło zdanie " jak ja jej zazdroszczę tego Liam'a". Jednak muszę przyznać, że przeżyłam spory zawód ponieważ nie spełniła ona moich oczekiwań i podczas czytania ciągle zdawałam sobie sprawę, że autorka naprawdę mogła napisać to lepiej.

W całej tej książce najbardziej denerwowała mnie główna bohaterka... A przecież to z nią brnęłam przez ową historię i powinnam ją polubić. Uwierzcie próbowałam i naprawdę nie byłam w stanie. Jej zachowanie sprawiało że miałam ochotę krzyczeć... wpadało ze skrajności w skrajność, raz była strasznie dziecinna, a innym razem przesadnie dorosła, jak dziecko które ubiera się w ciuchy mamy, robi sobie nieudany makijaż i próbuje dostosować się do świata swoich rodziców. Jedyne czym się przejmowała to fakt że nikt nie może jej dotknąć, i to że Liam mógłby ją zdradzić. Podejmowała strasznie nie odpowiedzialne decyzje, a jej sposób ukrywania pewnych faktów był równie nie udany jak chowanie się za drzewem podczas gry w chowanego. Kolejnym faktem który, aż bił mnie w oczy było zachowanie nastolatków w szkole do której chodziła Amber, sama właśnie kończę Liceum i zdaję sobie sprawę że niektórzy ludzie w moim wieku wpadają na dziwne pomysły... Ale kiedy w książce trafiłam na zakład dziewcząt z tamtejszej szkoły aż zaczęłam płakać ze śmiechu. Nigdy nie pomyślała bym że dziewczyny w wieku od 16-18 lat mogły by założyć się o to która pierwsza zaliczy największe ciacho w szkole, a w dodatku w ciągu kilku dni do wyzwania dołączyło kilkaset dziewczyn...
Liam? Był niesamowity, pod powłoką Dupka ukrywał się bardzo czuły i inteligentny chłopak jednak zbyt idealnie opisany chłopak w książce sprawia Że moje oczekiwania w prawdziwym życiu są nierealne ...
Opisy, dialogi i niektóre sytuacje w owej książce czasami były zbyt lukrowe, wszystko było tak przesadnie słodkie, że miałam zamiar zapisać się do lekarza i sprawdzić czy nie dostałam cukrzycy :p
Chyba powinnam skończyć narzekać bo czuję się jak starsza babinka pod blokiem która żali się i narzeka, wybaczcie ale jesienna pogoda właśnie tak na mnie działa.
Podsumowując... Książkę można podzielić na dwie części, tą zdatną do czytania i tą której nie zaszkodzi omijać bardzo szerokim łukiem. Jednak nie znaczy to że nie możecie po nią sięgnąć, w końcu każdy ma swoje gusta i to że nie trafiła do mnie, nie znaczy że nie trafi do was :)
Czytaliście powyższą książkę? A może planujecie po nią sięgnąć? Jakie jest wasze zdanie na jej temat? :D

15:15:00

Biblioteczka: Czy każdy z nas może być Stwórcą?- Sekta Egoistów- Eric Emmanuel Schmitt

Biblioteczka: Czy każdy z nas może być Stwórcą?- Sekta Egoistów- Eric Emmanuel Schmitt

15:15:00

Biblioteczka: Czy każdy z nas może być Stwórcą?- Sekta Egoistów- Eric Emmanuel Schmitt



  "Jestem dziś tym, kim chcę i być może wykażę ci, że jestem tobą samym, a ty nie jesteś niczym."

Książka którą chciałabym się dzisiaj z wami podzielić jest pierwszą powieścią w dorobku mojego ulubionego pisarza. Oczywiste jest to, że nie jest ona tak dobra jak jego późniejsze Książki i posiada pewne niedociągnięcia oraz fragmenty które można by poprawić, jednak mimo wszystko warto się z nią zapoznać, chociażby ze względu na niezwykłą Filozofię która jest jej tematem przewodnim.
Czytając Sektę Egoistów poznajemy historię mężczyzny imieniem Gérard, który aby uciec od swojej codzienności, jaką jest językoznawstwo średniowiecza, sięga w bibliotece po pierwszą pozycję która rzuca mu się w oczy.  W owej książce znajduje coś w czym całkowicie się zatraca, a mianowicie ślady istnienia dość niezwykłej filozofii stworzonej przez Gasparda Languenhaerta. Filozofia ta zakłada fakt, że każdy z nas jest Stwórcą swojego małego świata i wszystko co nas otacza, nasze rodziny, znajomi, szkoła, sklepy, nawet każda rzecz na sklepowej półce, jest stworzona przez nas i dla nas. Gérard za wszelką cenę chce odnaleźć wszystkie pozostałości po tajemniczej sekcie Egoistów oraz jej założycielu. Jego Pogoń za odkryciem prawdy, powoli sprawia że traci wszystko co go otacza i sam staje się egoistą. Jednak czy Gaspard w ogóle istniał? A może jest tylko tworem czyjejś wyobraźni? ... Czy każdy z nas może choć przez chwilę być Gaspardem?

Po przeczytaniu tej książki, w mojej głowie kłębiło się bardzo wiele różnych myśli. Zaczęłam zastanawiać się nad ową przedstawioną filozofią, oraz nad sposobem w jaki autor prezentuje nam Boga i religię. 
Schmitt pokazał nam że człowiek który jest wiecznym egoistą i zamyka się na cały otaczający go świat, powoli zaczyna dźiczeć i odchodzić od zmysłów. Sam zatraca się w tym kim naprawdę jest. Oraz jest zdolny do wszystkiego byleby udowodnić swoje racje.
Jeśli mam być szczera dużo bardziej podobały mi się fragmenty książki które przedstawiały historię życia Gasparda Languenhaerta. Był on dosyć odmiennym człowiekiem i wiecznym dzieckiem które za pomocą pieniędzy spełniało swoje małe zachcianki, a jego sposób myślenia często mnie bawił.
Gorąco polecam tą książkę, mimo że po jej przeczytaniu moją pierwszą myślą było " wow, o co tutaj chodzi?". Owszem pozostawia po sobie pewne niedopowiedzenia jednak to daje nam duże pole do rozwinięcia własnej myśli w tym temacie. 

A wy czytaliście tą książkę? A może macie ją w planach? Dajcie znać w komentarzach :)

Pozdrawiam LioNanachi


A zatem świat nie istnieje w sobie, lecz we mnie. Zatem życie jest tylko moim snem. Zatem ja sam jestem dla siebie całą rzeczywistością.

13:17:00

Przy kawie: Jak zapowiada się nowy sezon American horror story? Wyjątkowo nie książkowo#6

 Przy kawie: Jak zapowiada się nowy sezon American horror story? Wyjątkowo nie książkowo#6

13:17:00

Przy kawie: Jak zapowiada się nowy sezon American horror story? Wyjątkowo nie książkowo#6


Lubię oglądać seriale, jednak nie należę do tego typu, który ogląda każdy po kolei tylko po to żeby zająć czymś swój wolny czas. Znam kilka osób które zapytane, o to dlaczego oglądają dany serial odpowiadają czymś w stylu: Leci to oglądam, w sumie nie jest zły. U mnie to nie przejdzie, żebym obejrzała dany serial musi mnie czymś urzec, zazwyczaj szukam serii które mieszczą się w moich kryteriach, chcę żeby rozśmieszał mnie do łez, a główne postacie dały się lubić. Tak jest w przypadku moich ulubionych seriali: Przyjaciele, Teoria wielkiego podrywu, Dr. House ( sarkazm którym jest przepełniony i który osobiście dobrze znam sprawia że nie raz się śmieję, a Housea nie da  się nie lubić) oraz Dwie spłukane dziewczyny. Jednak pewnego dnia trafiłam na serię która całkowicie odbiegała od przyjętej przeze mnie normy...A mimo to i tak zostałam całkowicie pochłonięta. Oczywiście mam na myśli American Horror Story. Zapewne większość z was go już oglądało, albo słyszało o nim od znajomych ( Tym którzy nie mają pojęcia o czym mówię gorąco polecam).

We wrześniu tego roku do Polski trafił długo wyczekiwany i owiany tajemnicą 6 sezon AHS. Dlaczego owiany tajemnicą? Otuż do Internetu trafiło kilka różnych nie łączących się ze sobą zapowiedzi, a tytuł nowego sezonu poznaliśmy dopiero wraz z pierwszym odcinkiem. Wydaje mi się że autorowi bardzo zależało na zbudowaniu pewnego napięcia w odbiorcach. I muszę przyznać że mu się udało.

Nowy sezon odbiega od pozostałych formą, został on nagrany w formie paradokumentu, a przerywniki w odcinkach świadczą o tym że "należy" do programu: My Roanoke Nightmare.
Swoją historię w owym programie opowiadają Shellby oraz Matt, młode małżeństwo które po niemiłych przeżyciach postanawia przenieść się na wieś gdzie kupuje dom za zadziwiająco niską cenę.

 Zaraz po ich przeprowadzce w starym ogromnym domu zaczynają się dziać różne dziwne rzeczy. Małżeństwo słyszy zza okna okropne odgłosy przypominające kwik świni, widzi ludzi przechadzających się po ich domu, a różne przedmioty zmieniają swoje położenie. Są oni przekonani, że to wszystko sprawka ich sąsiadów którzy również chcieli wykupić owy dom, jednak to co się dzieje nie może być sprawką ludzi... Pewnego dnia gdy Matt wyjeżdża w sprawach biznesowych jego żona zostaje napadnięta, oczywiście całe zdarzenie zostaje zgłoszone na policję jednak ta nic sobie z tego nie robi. Matt w obawie o bezpieczeństwo swojej żony zaprasza do siebie swoją siostrę Lee- byłą policjantkę. Jednak dziwne rzeczy dalej się dzieją, a Lee i jej córeczka zostają w to uwikłane.

Cała fabuła My Roanoke Nightmare opiera się na historii która wręcz stała się Amerykańską legendą. Opowiada ona o Osadnikach którzy w lipcu 1584 roku zostali wysłani do Ameryki północnej, a dokładniej na wyspę Roanoke, aby założyć tam swoją kolonię. W 1587 roku wraz z dowódcą Johnem White przypłynęła druga kolonia licząca ponad 100 osób. Wkrótce obie kolonie zaczęły odczuwać brak pożywienia dlatego też John White udał się z ekspedycją po zapasy.
Gdy w 1590 roku  White powrócił na wyspę zastał tylko pusty fort oraz napis CROATOAN wyryty w drzewie. Do dzisiaj tak naprawdę nie wiadomo co stało się z osadnikami ponieważ nie znaleziono ich zwłok, a miasteczko wyglądało na opuszczone w pośpiechu.

Moim zdaniem pomysł nawiązania do tej historii bardzo się sprawdził (przynajmniej jak na 4 wyemitowane odcinki). Sposób nagrywania w formie paradokumentu z jednej strony jest czymś świeżym co nawet dodaje historii pewnego dreszczyku ponieważ ciągle jesteśmy przekonywani, że każde zdarzenie miało miejsce. Jednak z drugiej strony troszkę przeszkadza w oglądaniu ponieważ te ciągłe komentarze nie pozwalają się w pełni skupić. Mimo wszystko wiążę duże nadzieje z nowym sezonem. Fabuła jest ciekawa, bohaterowie również zasługują na uwagę, Gęsia skórka pojawia się wraz z każdym odcinkiem, więc co miałoby się nie udać? :)


Oglądaliście już nowy sezon AHS? Co o nim sądzicie? A może dopiero macie zamiar? Jeśli tak to gorąco polecam.
Udanego dnia :) Lio

18:38:00

Biblioteczka: "Ta książka zawiera dokładnie zero życiowych lekcji"~ Earl i ja, i umierająca dziewczyna

Biblioteczka: "Ta książka zawiera dokładnie zero życiowych lekcji"~ Earl i ja, i umierająca dziewczyna

18:38:00

Biblioteczka: "Ta książka zawiera dokładnie zero życiowych lekcji"~ Earl i ja, i umierająca dziewczyna


„Ujmę to w ten sposób: ta książka zawiera dokładnie zero Ważnych Życiowych Lekcji, albo Mało Znanych Faktów o Miłości, nie ma też przesadnie sentymentalnych Momentów, w których Zdaliśmy Sobie Sprawę z Tego, że Na Dobre Zostawiliśmy Dzieciństwo za Sobą. I, w przeciwieństwie do większości książek, w których dziewczyna choruje na raka, na pewno nie znajdziecie tutaj przesłodzonych, paradoksalnych, jednozdaniowych akapitów, o których macie myśleć, że są głębokie, bo zapisano je kursywą. Wiecie, o czym mówię? To coś w stylu:
Rak odebrał jej oczy, a ona i tak widziała świat wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej.(…) "


Pewnego (zapewne słonecznego jako że historia miała miejsce w lecie) dnia, postanowiłam odhaczyć jakiś film z długiej listy "Filmy do obejrzenia". Po wielu przemyśleniach mój wybór padł na Earl i ja i umierająca dziewczyna. Takim oto sposobem złamałam świętą przysięgę wielu czytaczy która brzmi "Książka zawsze pierwsza" i zabrałam się za oglądanie filmu.... Jednak nie o filmie będzie dzisiaj mowa, a właśnie o książce. Zaraz po skończeniu owej ekranizacji postanowiłam zaopatrzyć się w jej pierwotną  wersję, z myślą "Napewno będzie równie genialna" i ani trochę się nie myliłam...

Earl i ja, i umierająca dziewczyna opowiada historię  trójki przyjaciół:
*Młodego dosyć zakompleksionego i nieśmiałego lecz często nieokrzesanego z swoim czarnym humorem chłopaka imieniem Greg który od wielu lat stara się być niewidzialnym wśród swoich rówieśników. Wyznaje on zasadę trzymania z każdym po trochu, ale nie przyznawania się otwarcie do żadnej z grup. Wraz z swoim przyjacielem Earlem zajmuje się nie tylko nauką w nudnym amerykańskim liceum, ale i tworzeniem amatorskich filmów, pełnych zabawnych efektów specjalnych i śmiesznych kostiumów.
*Earl'a, bardzo inteligentnego chłopaka który nie potrafi kontrolować emocji. Mieszkającego z starszymi braćmi gangsterami oraz wiecznie pijaną matką którą widuje od święta. Nic dziwnego że chłopak każdą wolną chwilę spędza wraz z Gregiem i jego ojcem, z którym dogaduje się zadziwiająco dobrze.
*Oraz Umierającej dziewczyny z wieloma ambicjami, imieniem Rachel.

Pewnego dnia (chyba zaczynam nadużywać tego zwrotu) matka Grega namawia go żeby poszedł zobaczyć się ze swoją dawną znajomą z dzieciństwa Rechel, ma to zrobić ponieważ dziewczyna zachorowała na raka i  w tej chwili najbardziej potrzebuje pocieszenia. Greg ulega namową matki i idzie odwiedzić dziewczynę jednak już na samym wstępie uprzedza ją że został do tego zmuszony, a dziewczyna mówi mu że nie chce jego współczucia. W taki oto dziwny sposób zaczyna się równie dziwna przyjaźń. Greg odwiedza Rachel każdego dnia i wkrótce zaczynają się przed sobą otwierać, dochodzi nawet do tego że chłopak pokazuje jej swoje owiane tajemnicą dzieła. Nie zapomnijmy o tym że dziewczyna choruję na białaczkę i z dnia na dzień jej stan jest coraz gorszy... Niestety Greg o tym zapomniał, nie traktuje jej jak śmiertelnie chorej dziewczyny, nie użala się nad nią i nie rodzi się między nimi żadna niesamowita miłość. Może wydawać się to okropne i całkowicie odmienne od tych wszystkich książęk o raku przepełnionych smutną miłością tak jak na przykład w książce " Gwiazd naszych wina" jednak ta odmienność dodaje książce uroku. Gdy Rachel odmawia dalszego leczenia, na barki Grega i Earl'a spada zadanie nagrania filmu specjalnie dla Rachel, który ma ujrzeć cała szkoła. Piękna inicjatywa prawda?
 Jednak Greg to dupek. Tak owszem DUPEK. Tak właściwie ten młody chłopak przejmuje się tylko sobą, obiecuje stworzenie filmu specjalnie dla chorej dziewczyny jednak jest "zbyt zajęty wszystkim innym" żeby w ogóle się za niego zabrać, a dotychczas udawana przyjaźń z Rachel zaczyna go denerwować ponieważ może zakończyć się stracenie przez niego jego szkolnej pozycji "pomiędzy wszystkimi". Nie dostrzega tego co dzieje się dookoła niego i  nie bierze życia na serio. Jest początkującym Egoistą. Boi się że pokazanie owego filmu sprawi że przestanie być niewidzialnym, a przecież to zniszczyło by wszystkie lata jego pracy.... Jednak czy warto się martwić o lata pracy, gdy można zniszczyć swoje przyjaźnie?

Sposób napisania książki jest dość niezwykły, a to wszystko dlatego że zarówno narratorem jak i autorem całej książki jest Greg. Podzielił on swoją historię na mini opowiadania o najważniejszych aspektach swojego życia, każdy z nich jest oczywiście zatytułowany np. " Czy w tak beznadziejnym miejscu da się w ogóle żyć?" " Rodzina Gainesów. Szkic do portretu zbiorowego" " Najlepsze wyjście to wyjście na debila" "Białaczka. Przewodnik dla półgłówka". Nie raz możemy czytać daną historię w formie scenariusza, oraz podziwiać jego filmy za pomocą krótkich opisów i recenzji, z których możemy wywnioskować, że chłopcy mają naprawdę fajne pomysły na swoje dzieła.

Książka Earl i ja, i umierająca dziewczyna mimo braku refleksji i jakichkolwiek nauk jest warta przeczytania. Zapewniam was, że nie raz będziecie się śmiali do rozpuku, a zaraz potem zaczniecie się zastanawiać: Czy wypada się śmiać z raka? Otuż zapewne nie wypada jednak osobiście na co dzień zmagam się z rakiem bliskiej mi osoby, i muszę przyznać że owa książka choć na chwilę pozwoliła mi odetchnąć od tego całego napięcia. Więc nie bójcie się śmiać!
Gorąco polecam tą niesamowicie najdziwniejszą książkę jaką czytałam i mam nadzieję, że wkrótce po nią sięgniecie :)
Pozdrawiam Lio.

Copyright © . , Blogger