Film "Wołyń" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego okazał się niezwykle realnym odzwierciedleniem brutalności z jaką w 1939 roku napadli na polaków- niezadowoleni z obecności naszego narodu na ich ziemiach- Ukraińcy. Polacy nie mogli pozostawić owych ataków bez odzewu, przez co na Wołyniu oraz w okolicznych wsiach przelano krew tysięcy ludzi; zarówno dorosłych jak i niewinnych niczemu dzieci.
Smarzowski podjął się próby odzwierciedlenia ówczesnych wydarzeń na wielkim ekranie, wplatając w drastyczną historię naszego narodu, różnorodnych bohaterów, ich tragiczne przeżycia oraz śmierć najbliższych.
Siadając w kinowej sali nie spodziewałam się, że film zaczynający się od ludowego śpiewu, delikatnego ukazania staropolskich obyczajów oraz pełni szczęścia zakochanych, może tak mną wstrząsnąć i pozostawić w mojej głowie trwały ślad rozlewu krwi, śmierci i brutalności ludzi. Zawsze wydawało mi się, że to co działo się w obozach koncentracyjnych było największą brutalnością o jakiej słyszał świat, jednak po odkryciu ofiar zbrodni Wołyńskiej zmieniłam swoje zdanie, owszem rzeczy które działy się w obozach koncentracyjnych przechodziły ludzkie pojęcie, czytałam o tym wiele książek historycznych i obejrzałam mnóstwo filmów dokumentalnych więc uwierzcie mi wiem o czym mówię. Zbrodnie dokonane w obozach były w pewien sposób humanitarne w porównaniu z tym co działo się na Ukrainie, ludzi rozrywano żywcem, wypruwano wnętrzności, ciężarnym kobietom wyrywano dzieci z brzucha i zaszywano w nim kota który powoli przebijał się przez ciało żeby się wydostać, małe dzieci podpalano żywcem, odrywano ręce i nogi, jednym słowem rzeź. Sam reżyser podkreślił, że nie umieścił w filmie tych najbardziej krwawych sytuacji które miały miejsce, w tamtym czasie. Ta "garstka" okrutności sprawiła, że autor osiągnął swój cel, jakim była pamięć o ofiarach zbrodni o których niestety nie mówi się tyle co o ofiarach pozostałych znanych nam bardzo dobrze zbrodni, świadomość o Wołyniu wręcz zaginęła.
Po wyjściu z kina i chwili po której musiałam ochłonąć, w mojej głowie siedziała tylko jedna myśl "co tak właściwie się stało?" byłam ogłupiała, przed oczami wciąż miałam pola pełne trupów i niewinne dzieci; zabite siekierą,owinięte w snop siana który podpalono, w uszach dźwięczały mi krzyki ludzi obdzieranych żywcem ze skóry. Jestem osobą bardzo wrażliwą przez co podczas wielu scen musiałam odwracać wzrok, jednak nie potrafiłam uniknąć wszystkich widoków, długo po obejrzeniu filmu rozmyślałam nad tą tragedią i szczerze mówiąc trzy tygodnie po obejrzeniu filmu wciąż wszystko pamiętam.
Film Smarzowskiego pod kontekstem rozlewu krwi, był mocniejszy niż nie jeden horror i szczerze należy do najlepszych filmów jakie widziałam i uważam, że obejrzenie go jest w pewien sposób obowiązkiem każdego polaka który jest nieświadomy owej historii.
Nie było mnie, w blogowym świecie od dłuższego czasu za co z góry przepraszam, niestety w tym roku czekają mnie matury i to w dodatku rozszerzenie z trzech przedmiotów, a czas nie ubłagalnie pędzi i sprawia, że całkiem zapominam o tym iż jestem szczęśliwą posiadaczką bloga. Na szczęście przypomniała mi o tym nauczycielka z przedmiotu jakim jest Medioznawstwo, która kazała nam napisać recenzję na temat filmu Wołyń, tak więc przedstawiłam wam moje zadanie domowe które trochę różni się od większości moich recenzji ponieważ pisząc dla nauczycielki nie mogłam być w pełni swobodna, jednak mam nadzieję,że recenzja wam się spodobała, mimo że dotyczyła tak tragicznego tematu.
Widzieliście Wołyń? a może kiedykolwiek słyszeliście o tej tragedii, podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami ;)
Pozdrawiam gorąco, Lio
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz