18:48:00

Przy kawie: Legendy jakich nie znacie

Przy kawie: Legendy jakich nie znacie

18:48:00

Przy kawie: Legendy jakich nie znacie


Czy wiecie co może łączyć Allegro i Hollywood?
Do niedawna osobiście nie znałam odpowiedzi na to pytanie, wydawało mi się, że Allegro to tylko i wyłącznie strona na której mogę dokonać szybkich zakupów. Nigdy nie pomyślała bym że jej twórcy mają mi do zaoferowania coś więcej...
Zastanawiacie się pewnie do czego tak właściwie zmierzam więc nie będę trzymała was w niepewności.
Allegro przy współpracy z Tomaszem Bagińskim  stworzyło projekt "Legendy polskie" który ma na celu odświeżenie i ukazanie w nieco innym świetle starych i przez wielu zapomnianych polskich opowieści. Z owymi legendami w wielu wypadkach mamy do czynienia tylko i wyłącznie w dzieciństwie kiedy to rodzice kupują nam kolorowe pełne obrazków książki i czytają wieczorami opowieści o Lechu, Czechu i Rusie bądź smoku wawelskim ( przynajmniej w moim wypadku tak właśnie było) Allegro sprawiło, że każdy z nas nie zależnie od swojego wieku może ponownie zagłębić się w świecie polskich legend i to w dodatku nie byle jakich.
Jeśli mam być szczera, nigdy nie pomyślała bym że Polacy są w stanie stworzyć film na światowym poziomie który byłby porównywalny z Hollywoodzkimi produkcjami ... Okazuje się jednak że Polak potrafi.
Swoją przygodę z projektem "Legendy polskie" zaczęłam od krótkometrażoweg filmu pt."SMOK"



Oglądając go na mojej twarzy wciąż mieszało się zdziwienie z całkowitym uznaniem. Pomysł na odświeżenie legendy o smoku wawelskim przerósł moje wszelkie oczekiwania, nie dość że był  pełen świetnych efektów których jeszcze nigdy nie widziałam w polskim kinie, to w dodatku opowiadał znaną nam wszystkim historię w całkowicie inny sposób... Konstruktor robotów zakochany w dziewczynie, Porywacz zwany Smokiem oraz wynalazek głównego bohatera sprawiły że postanowiłam dowiedzieć się czy twórcy owego filmu nagrali coś jeszcze.

Kolejny odnaleziony film nosił nazwę "Twardosky" i muszę przyznać że przywitałam go z szerokim uśmiechem :D Allegro oraz Bagiński odwalili kawał dobrej roboty: Twardowski- milioner który ukrywa się przed diabłem na swojej stacji kosmicznej umieszczonej na księżycu, Boruta- diabeł odpowiedzialny za wydział piekła polskiego (który odgrywa dużą rolę w tej jak i pozostałych produkcjach), Diablica ścigająca Twardowskiego. Wszystkie te postacie zostały wykreowane w genialny sposób ( w szególności Twardowski który stał się moją ulubioną postacią owego projektu) Dlatego też ucieszyłam się gdy trafiłam na kontynuację pt." Twardowsky 2.0".




Kolejnymi produkcjami które całkiem niedawno trafiły na Youtube są "Operacja Bazyliszek" oraz "Jaga" one również całkowicie zaspokoiły moje oczekiwania.



Twórcy projektu "Legendy polskie" nie ograniczyli się tylko do tworzenia krótkometrażowych filmów, dali nam również do dyspozycji świetne, powiązane z swoimi filmami covery znanych polskich piosenek oraz Ebook "Wywiad z Borutą".

Muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem ogromu pracy jaki musieli włożyć w tworzenie swojego projektu oraz Efektów końcowych. Gorąco polecam każdemu poświęcenie chwili swojego zagonionego życia, na powrót do znanych nam historii przedstawionych w tak genialny sposób :D

Na koniec podzielę się z wami Coverem który pokochałam i z niecierpliwością czekam na jego pełną wersję :)


11:58:00

Przy kawie: Wołyń historia zapomniana.

Przy kawie: Wołyń historia zapomniana.

11:58:00

Przy kawie: Wołyń historia zapomniana.


Film "Wołyń" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego okazał się niezwykle realnym odzwierciedleniem brutalności z jaką w 1939 roku napadli na polaków- niezadowoleni z obecności naszego narodu na ich ziemiach- Ukraińcy. Polacy nie mogli pozostawić owych ataków bez odzewu, przez co na Wołyniu oraz w okolicznych wsiach przelano krew tysięcy ludzi; zarówno dorosłych jak i niewinnych niczemu dzieci.
 Smarzowski podjął się próby odzwierciedlenia ówczesnych wydarzeń na wielkim ekranie, wplatając w drastyczną historię naszego narodu, różnorodnych bohaterów, ich tragiczne przeżycia oraz śmierć najbliższych.
 Siadając w kinowej sali nie spodziewałam się, że film zaczynający się od ludowego śpiewu, delikatnego ukazania staropolskich obyczajów oraz pełni szczęścia zakochanych, może tak mną wstrząsnąć i pozostawić w mojej głowie trwały ślad rozlewu krwi, śmierci i brutalności ludzi. Zawsze wydawało mi się, że to co działo się w obozach koncentracyjnych było największą brutalnością o jakiej słyszał świat, jednak po odkryciu ofiar zbrodni Wołyńskiej zmieniłam swoje zdanie, owszem rzeczy które działy się w obozach koncentracyjnych przechodziły ludzkie pojęcie, czytałam o tym wiele książek historycznych i obejrzałam mnóstwo filmów dokumentalnych więc uwierzcie mi wiem o czym  mówię. Zbrodnie dokonane w obozach były w pewien sposób humanitarne w porównaniu z tym co działo się na Ukrainie, ludzi rozrywano żywcem, wypruwano wnętrzności, ciężarnym kobietom wyrywano dzieci z brzucha i zaszywano w nim kota który powoli przebijał się przez ciało żeby się wydostać, małe dzieci podpalano żywcem, odrywano ręce i nogi, jednym słowem rzeź. Sam reżyser podkreślił, że nie umieścił w filmie tych najbardziej krwawych sytuacji które miały miejsce, w tamtym czasie. Ta "garstka" okrutności sprawiła, że autor osiągnął swój cel, jakim była pamięć o ofiarach zbrodni o których niestety nie mówi się tyle co o ofiarach pozostałych znanych nam bardzo dobrze zbrodni, świadomość o Wołyniu wręcz zaginęła.
  Po wyjściu z kina i chwili po której musiałam ochłonąć, w mojej głowie siedziała tylko jedna myśl "co tak właściwie się stało?" byłam ogłupiała, przed oczami wciąż miałam pola pełne trupów i niewinne dzieci; zabite siekierą,owinięte w snop siana który podpalono, w uszach dźwięczały mi krzyki ludzi obdzieranych żywcem ze skóry. Jestem osobą bardzo wrażliwą przez co podczas wielu scen musiałam odwracać wzrok, jednak nie potrafiłam uniknąć wszystkich widoków, długo po obejrzeniu filmu rozmyślałam nad tą tragedią i szczerze mówiąc trzy tygodnie po obejrzeniu filmu wciąż wszystko pamiętam.
 Film Smarzowskiego pod kontekstem rozlewu krwi, był mocniejszy niż nie jeden horror i szczerze należy do najlepszych filmów jakie widziałam i uważam, że obejrzenie go jest w pewien sposób obowiązkiem każdego polaka który jest nieświadomy owej historii.



Nie było mnie, w blogowym świecie od dłuższego czasu za co z góry przepraszam, niestety w tym roku czekają mnie matury i to w dodatku rozszerzenie z trzech przedmiotów, a czas nie ubłagalnie pędzi i sprawia, że całkiem zapominam o tym iż jestem szczęśliwą posiadaczką bloga. Na szczęście przypomniała mi o tym nauczycielka z przedmiotu jakim jest Medioznawstwo, która kazała nam napisać recenzję na temat filmu Wołyń, tak więc przedstawiłam wam moje zadanie domowe które trochę różni się od większości moich recenzji ponieważ pisząc dla nauczycielki nie mogłam być w pełni swobodna, jednak mam nadzieję,że recenzja wam się spodobała, mimo że dotyczyła tak tragicznego tematu.
Widzieliście Wołyń? a może kiedykolwiek słyszeliście o tej tragedii, podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami ;)
Pozdrawiam gorąco, Lio

17:55:00

Biblioteczka: Chłopak który zakradał się do mnie przez okno~ Kirsty Moseley

Biblioteczka: Chłopak który zakradał się do mnie przez okno~ Kirsty Moseley

17:55:00

Biblioteczka: Chłopak który zakradał się do mnie przez okno~ Kirsty Moseley


Czasami zdarza się, że trafiamy na książkę po której oczekujemy bardzo wiele, a później się na niej zawodzimy. Jestem pewna, że każdy z was choć raz doznał takiej sytuacji. Pamiętacie tą pustkę która was ogarnęła? Zastanawialiście się co poszło nie tak, przecież zapowiadało się tak pięknie...
Już jakiś czas temu i ja doznałam tego rozczarowania. Przeglądając portal lubimy czytać trafiłam na opis książki, który pozwolę sobie, wam przedstawić:

"Od zawsze unikam jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Dotykać może mnie tylko mama, mój brat Jake i… Liam. Od ośmiu lat co wieczór chłopak z domu naprzeciwko zakrada się przez okno do mojej sypialni i zasypiamy niewinnie przytuleni. Gdyby Jake wiedział, że Liam spędza u mnie każdą noc, chybaby go zabił. Liam to największe szkolne ciacho. Szaleją za nim wszystkie dziewczyny, a on zmienia je jak rękawiczki. Nie mogę go rozgryźć. W dzień zachowuje się jak megadupek, a w nocy jest ciepły i kochany. Wiem, że nie mogę się w nim zakochać – związki Liama nie trwają dłużej niż kilka nocy…"

Niesamowita miłość która musi zostać w ukryciu, cicha dziewczyna z dużymi problemami, chłopak idealny; za dnia dupkiem w nocy zaś księciem, nienawiść, przeciwności losu, chęć zmiany i wiele innych czyli tak naprawdę podstawowy starter pack przy pisaniu książki typu New Adult.
Chyba po raz pierwszy nie uraczę was swoim własnym krótkim opisem, ponieważ w tym przytoczonym wyżej jest tak naprawdę wszystko co powinniście wiedzieć.
Po przeczytaniu owego opisu pomyślałam sobie "Genialny pomysł na fabułę... To musi być dobra książka". Przecież w napisaniu dobrej książki najważniejszy jest ciekawy i przede wszystkim świeży pomysł na fabułę, a ten dokładnie tak się zapowiadał.

Jakże się zawiodłam...
Nie mam zamiaru pisać na wstępie że książka była całkowicie okropna, nie do zniesienia i nigdy po nią nie sięgajcie. Ponieważ tak nie było. Sam początek książki zapowiadał się bardzo obiecująco. Pewne momenty naprawdę mi się podobały, a przez moje myśli często przechodziło zdanie " jak ja jej zazdroszczę tego Liam'a". Jednak muszę przyznać, że przeżyłam spory zawód ponieważ nie spełniła ona moich oczekiwań i podczas czytania ciągle zdawałam sobie sprawę, że autorka naprawdę mogła napisać to lepiej.

W całej tej książce najbardziej denerwowała mnie główna bohaterka... A przecież to z nią brnęłam przez ową historię i powinnam ją polubić. Uwierzcie próbowałam i naprawdę nie byłam w stanie. Jej zachowanie sprawiało że miałam ochotę krzyczeć... wpadało ze skrajności w skrajność, raz była strasznie dziecinna, a innym razem przesadnie dorosła, jak dziecko które ubiera się w ciuchy mamy, robi sobie nieudany makijaż i próbuje dostosować się do świata swoich rodziców. Jedyne czym się przejmowała to fakt że nikt nie może jej dotknąć, i to że Liam mógłby ją zdradzić. Podejmowała strasznie nie odpowiedzialne decyzje, a jej sposób ukrywania pewnych faktów był równie nie udany jak chowanie się za drzewem podczas gry w chowanego. Kolejnym faktem który, aż bił mnie w oczy było zachowanie nastolatków w szkole do której chodziła Amber, sama właśnie kończę Liceum i zdaję sobie sprawę że niektórzy ludzie w moim wieku wpadają na dziwne pomysły... Ale kiedy w książce trafiłam na zakład dziewcząt z tamtejszej szkoły aż zaczęłam płakać ze śmiechu. Nigdy nie pomyślała bym że dziewczyny w wieku od 16-18 lat mogły by założyć się o to która pierwsza zaliczy największe ciacho w szkole, a w dodatku w ciągu kilku dni do wyzwania dołączyło kilkaset dziewczyn...
Liam? Był niesamowity, pod powłoką Dupka ukrywał się bardzo czuły i inteligentny chłopak jednak zbyt idealnie opisany chłopak w książce sprawia Że moje oczekiwania w prawdziwym życiu są nierealne ...
Opisy, dialogi i niektóre sytuacje w owej książce czasami były zbyt lukrowe, wszystko było tak przesadnie słodkie, że miałam zamiar zapisać się do lekarza i sprawdzić czy nie dostałam cukrzycy :p
Chyba powinnam skończyć narzekać bo czuję się jak starsza babinka pod blokiem która żali się i narzeka, wybaczcie ale jesienna pogoda właśnie tak na mnie działa.
Podsumowując... Książkę można podzielić na dwie części, tą zdatną do czytania i tą której nie zaszkodzi omijać bardzo szerokim łukiem. Jednak nie znaczy to że nie możecie po nią sięgnąć, w końcu każdy ma swoje gusta i to że nie trafiła do mnie, nie znaczy że nie trafi do was :)
Czytaliście powyższą książkę? A może planujecie po nią sięgnąć? Jakie jest wasze zdanie na jej temat? :D

15:15:00

Biblioteczka: Czy każdy z nas może być Stwórcą?- Sekta Egoistów- Eric Emmanuel Schmitt

Biblioteczka: Czy każdy z nas może być Stwórcą?- Sekta Egoistów- Eric Emmanuel Schmitt

15:15:00

Biblioteczka: Czy każdy z nas może być Stwórcą?- Sekta Egoistów- Eric Emmanuel Schmitt



  "Jestem dziś tym, kim chcę i być może wykażę ci, że jestem tobą samym, a ty nie jesteś niczym."

Książka którą chciałabym się dzisiaj z wami podzielić jest pierwszą powieścią w dorobku mojego ulubionego pisarza. Oczywiste jest to, że nie jest ona tak dobra jak jego późniejsze Książki i posiada pewne niedociągnięcia oraz fragmenty które można by poprawić, jednak mimo wszystko warto się z nią zapoznać, chociażby ze względu na niezwykłą Filozofię która jest jej tematem przewodnim.
Czytając Sektę Egoistów poznajemy historię mężczyzny imieniem Gérard, który aby uciec od swojej codzienności, jaką jest językoznawstwo średniowiecza, sięga w bibliotece po pierwszą pozycję która rzuca mu się w oczy.  W owej książce znajduje coś w czym całkowicie się zatraca, a mianowicie ślady istnienia dość niezwykłej filozofii stworzonej przez Gasparda Languenhaerta. Filozofia ta zakłada fakt, że każdy z nas jest Stwórcą swojego małego świata i wszystko co nas otacza, nasze rodziny, znajomi, szkoła, sklepy, nawet każda rzecz na sklepowej półce, jest stworzona przez nas i dla nas. Gérard za wszelką cenę chce odnaleźć wszystkie pozostałości po tajemniczej sekcie Egoistów oraz jej założycielu. Jego Pogoń za odkryciem prawdy, powoli sprawia że traci wszystko co go otacza i sam staje się egoistą. Jednak czy Gaspard w ogóle istniał? A może jest tylko tworem czyjejś wyobraźni? ... Czy każdy z nas może choć przez chwilę być Gaspardem?

Po przeczytaniu tej książki, w mojej głowie kłębiło się bardzo wiele różnych myśli. Zaczęłam zastanawiać się nad ową przedstawioną filozofią, oraz nad sposobem w jaki autor prezentuje nam Boga i religię. 
Schmitt pokazał nam że człowiek który jest wiecznym egoistą i zamyka się na cały otaczający go świat, powoli zaczyna dźiczeć i odchodzić od zmysłów. Sam zatraca się w tym kim naprawdę jest. Oraz jest zdolny do wszystkiego byleby udowodnić swoje racje.
Jeśli mam być szczera dużo bardziej podobały mi się fragmenty książki które przedstawiały historię życia Gasparda Languenhaerta. Był on dosyć odmiennym człowiekiem i wiecznym dzieckiem które za pomocą pieniędzy spełniało swoje małe zachcianki, a jego sposób myślenia często mnie bawił.
Gorąco polecam tą książkę, mimo że po jej przeczytaniu moją pierwszą myślą było " wow, o co tutaj chodzi?". Owszem pozostawia po sobie pewne niedopowiedzenia jednak to daje nam duże pole do rozwinięcia własnej myśli w tym temacie. 

A wy czytaliście tą książkę? A może macie ją w planach? Dajcie znać w komentarzach :)

Pozdrawiam LioNanachi


A zatem świat nie istnieje w sobie, lecz we mnie. Zatem życie jest tylko moim snem. Zatem ja sam jestem dla siebie całą rzeczywistością.

13:17:00

Przy kawie: Jak zapowiada się nowy sezon American horror story? Wyjątkowo nie książkowo#6

 Przy kawie: Jak zapowiada się nowy sezon American horror story? Wyjątkowo nie książkowo#6

13:17:00

Przy kawie: Jak zapowiada się nowy sezon American horror story? Wyjątkowo nie książkowo#6


Lubię oglądać seriale, jednak nie należę do tego typu, który ogląda każdy po kolei tylko po to żeby zająć czymś swój wolny czas. Znam kilka osób które zapytane, o to dlaczego oglądają dany serial odpowiadają czymś w stylu: Leci to oglądam, w sumie nie jest zły. U mnie to nie przejdzie, żebym obejrzała dany serial musi mnie czymś urzec, zazwyczaj szukam serii które mieszczą się w moich kryteriach, chcę żeby rozśmieszał mnie do łez, a główne postacie dały się lubić. Tak jest w przypadku moich ulubionych seriali: Przyjaciele, Teoria wielkiego podrywu, Dr. House ( sarkazm którym jest przepełniony i który osobiście dobrze znam sprawia że nie raz się śmieję, a Housea nie da  się nie lubić) oraz Dwie spłukane dziewczyny. Jednak pewnego dnia trafiłam na serię która całkowicie odbiegała od przyjętej przeze mnie normy...A mimo to i tak zostałam całkowicie pochłonięta. Oczywiście mam na myśli American Horror Story. Zapewne większość z was go już oglądało, albo słyszało o nim od znajomych ( Tym którzy nie mają pojęcia o czym mówię gorąco polecam).

We wrześniu tego roku do Polski trafił długo wyczekiwany i owiany tajemnicą 6 sezon AHS. Dlaczego owiany tajemnicą? Otuż do Internetu trafiło kilka różnych nie łączących się ze sobą zapowiedzi, a tytuł nowego sezonu poznaliśmy dopiero wraz z pierwszym odcinkiem. Wydaje mi się że autorowi bardzo zależało na zbudowaniu pewnego napięcia w odbiorcach. I muszę przyznać że mu się udało.

Nowy sezon odbiega od pozostałych formą, został on nagrany w formie paradokumentu, a przerywniki w odcinkach świadczą o tym że "należy" do programu: My Roanoke Nightmare.
Swoją historię w owym programie opowiadają Shellby oraz Matt, młode małżeństwo które po niemiłych przeżyciach postanawia przenieść się na wieś gdzie kupuje dom za zadziwiająco niską cenę.

 Zaraz po ich przeprowadzce w starym ogromnym domu zaczynają się dziać różne dziwne rzeczy. Małżeństwo słyszy zza okna okropne odgłosy przypominające kwik świni, widzi ludzi przechadzających się po ich domu, a różne przedmioty zmieniają swoje położenie. Są oni przekonani, że to wszystko sprawka ich sąsiadów którzy również chcieli wykupić owy dom, jednak to co się dzieje nie może być sprawką ludzi... Pewnego dnia gdy Matt wyjeżdża w sprawach biznesowych jego żona zostaje napadnięta, oczywiście całe zdarzenie zostaje zgłoszone na policję jednak ta nic sobie z tego nie robi. Matt w obawie o bezpieczeństwo swojej żony zaprasza do siebie swoją siostrę Lee- byłą policjantkę. Jednak dziwne rzeczy dalej się dzieją, a Lee i jej córeczka zostają w to uwikłane.

Cała fabuła My Roanoke Nightmare opiera się na historii która wręcz stała się Amerykańską legendą. Opowiada ona o Osadnikach którzy w lipcu 1584 roku zostali wysłani do Ameryki północnej, a dokładniej na wyspę Roanoke, aby założyć tam swoją kolonię. W 1587 roku wraz z dowódcą Johnem White przypłynęła druga kolonia licząca ponad 100 osób. Wkrótce obie kolonie zaczęły odczuwać brak pożywienia dlatego też John White udał się z ekspedycją po zapasy.
Gdy w 1590 roku  White powrócił na wyspę zastał tylko pusty fort oraz napis CROATOAN wyryty w drzewie. Do dzisiaj tak naprawdę nie wiadomo co stało się z osadnikami ponieważ nie znaleziono ich zwłok, a miasteczko wyglądało na opuszczone w pośpiechu.

Moim zdaniem pomysł nawiązania do tej historii bardzo się sprawdził (przynajmniej jak na 4 wyemitowane odcinki). Sposób nagrywania w formie paradokumentu z jednej strony jest czymś świeżym co nawet dodaje historii pewnego dreszczyku ponieważ ciągle jesteśmy przekonywani, że każde zdarzenie miało miejsce. Jednak z drugiej strony troszkę przeszkadza w oglądaniu ponieważ te ciągłe komentarze nie pozwalają się w pełni skupić. Mimo wszystko wiążę duże nadzieje z nowym sezonem. Fabuła jest ciekawa, bohaterowie również zasługują na uwagę, Gęsia skórka pojawia się wraz z każdym odcinkiem, więc co miałoby się nie udać? :)


Oglądaliście już nowy sezon AHS? Co o nim sądzicie? A może dopiero macie zamiar? Jeśli tak to gorąco polecam.
Udanego dnia :) Lio

18:38:00

Biblioteczka: "Ta książka zawiera dokładnie zero życiowych lekcji"~ Earl i ja, i umierająca dziewczyna

Biblioteczka: "Ta książka zawiera dokładnie zero życiowych lekcji"~ Earl i ja, i umierająca dziewczyna

18:38:00

Biblioteczka: "Ta książka zawiera dokładnie zero życiowych lekcji"~ Earl i ja, i umierająca dziewczyna


„Ujmę to w ten sposób: ta książka zawiera dokładnie zero Ważnych Życiowych Lekcji, albo Mało Znanych Faktów o Miłości, nie ma też przesadnie sentymentalnych Momentów, w których Zdaliśmy Sobie Sprawę z Tego, że Na Dobre Zostawiliśmy Dzieciństwo za Sobą. I, w przeciwieństwie do większości książek, w których dziewczyna choruje na raka, na pewno nie znajdziecie tutaj przesłodzonych, paradoksalnych, jednozdaniowych akapitów, o których macie myśleć, że są głębokie, bo zapisano je kursywą. Wiecie, o czym mówię? To coś w stylu:
Rak odebrał jej oczy, a ona i tak widziała świat wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej.(…) "


Pewnego (zapewne słonecznego jako że historia miała miejsce w lecie) dnia, postanowiłam odhaczyć jakiś film z długiej listy "Filmy do obejrzenia". Po wielu przemyśleniach mój wybór padł na Earl i ja i umierająca dziewczyna. Takim oto sposobem złamałam świętą przysięgę wielu czytaczy która brzmi "Książka zawsze pierwsza" i zabrałam się za oglądanie filmu.... Jednak nie o filmie będzie dzisiaj mowa, a właśnie o książce. Zaraz po skończeniu owej ekranizacji postanowiłam zaopatrzyć się w jej pierwotną  wersję, z myślą "Napewno będzie równie genialna" i ani trochę się nie myliłam...

Earl i ja, i umierająca dziewczyna opowiada historię  trójki przyjaciół:
*Młodego dosyć zakompleksionego i nieśmiałego lecz często nieokrzesanego z swoim czarnym humorem chłopaka imieniem Greg który od wielu lat stara się być niewidzialnym wśród swoich rówieśników. Wyznaje on zasadę trzymania z każdym po trochu, ale nie przyznawania się otwarcie do żadnej z grup. Wraz z swoim przyjacielem Earlem zajmuje się nie tylko nauką w nudnym amerykańskim liceum, ale i tworzeniem amatorskich filmów, pełnych zabawnych efektów specjalnych i śmiesznych kostiumów.
*Earl'a, bardzo inteligentnego chłopaka który nie potrafi kontrolować emocji. Mieszkającego z starszymi braćmi gangsterami oraz wiecznie pijaną matką którą widuje od święta. Nic dziwnego że chłopak każdą wolną chwilę spędza wraz z Gregiem i jego ojcem, z którym dogaduje się zadziwiająco dobrze.
*Oraz Umierającej dziewczyny z wieloma ambicjami, imieniem Rachel.

Pewnego dnia (chyba zaczynam nadużywać tego zwrotu) matka Grega namawia go żeby poszedł zobaczyć się ze swoją dawną znajomą z dzieciństwa Rechel, ma to zrobić ponieważ dziewczyna zachorowała na raka i  w tej chwili najbardziej potrzebuje pocieszenia. Greg ulega namową matki i idzie odwiedzić dziewczynę jednak już na samym wstępie uprzedza ją że został do tego zmuszony, a dziewczyna mówi mu że nie chce jego współczucia. W taki oto dziwny sposób zaczyna się równie dziwna przyjaźń. Greg odwiedza Rachel każdego dnia i wkrótce zaczynają się przed sobą otwierać, dochodzi nawet do tego że chłopak pokazuje jej swoje owiane tajemnicą dzieła. Nie zapomnijmy o tym że dziewczyna choruję na białaczkę i z dnia na dzień jej stan jest coraz gorszy... Niestety Greg o tym zapomniał, nie traktuje jej jak śmiertelnie chorej dziewczyny, nie użala się nad nią i nie rodzi się między nimi żadna niesamowita miłość. Może wydawać się to okropne i całkowicie odmienne od tych wszystkich książęk o raku przepełnionych smutną miłością tak jak na przykład w książce " Gwiazd naszych wina" jednak ta odmienność dodaje książce uroku. Gdy Rachel odmawia dalszego leczenia, na barki Grega i Earl'a spada zadanie nagrania filmu specjalnie dla Rachel, który ma ujrzeć cała szkoła. Piękna inicjatywa prawda?
 Jednak Greg to dupek. Tak owszem DUPEK. Tak właściwie ten młody chłopak przejmuje się tylko sobą, obiecuje stworzenie filmu specjalnie dla chorej dziewczyny jednak jest "zbyt zajęty wszystkim innym" żeby w ogóle się za niego zabrać, a dotychczas udawana przyjaźń z Rachel zaczyna go denerwować ponieważ może zakończyć się stracenie przez niego jego szkolnej pozycji "pomiędzy wszystkimi". Nie dostrzega tego co dzieje się dookoła niego i  nie bierze życia na serio. Jest początkującym Egoistą. Boi się że pokazanie owego filmu sprawi że przestanie być niewidzialnym, a przecież to zniszczyło by wszystkie lata jego pracy.... Jednak czy warto się martwić o lata pracy, gdy można zniszczyć swoje przyjaźnie?

Sposób napisania książki jest dość niezwykły, a to wszystko dlatego że zarówno narratorem jak i autorem całej książki jest Greg. Podzielił on swoją historię na mini opowiadania o najważniejszych aspektach swojego życia, każdy z nich jest oczywiście zatytułowany np. " Czy w tak beznadziejnym miejscu da się w ogóle żyć?" " Rodzina Gainesów. Szkic do portretu zbiorowego" " Najlepsze wyjście to wyjście na debila" "Białaczka. Przewodnik dla półgłówka". Nie raz możemy czytać daną historię w formie scenariusza, oraz podziwiać jego filmy za pomocą krótkich opisów i recenzji, z których możemy wywnioskować, że chłopcy mają naprawdę fajne pomysły na swoje dzieła.

Książka Earl i ja, i umierająca dziewczyna mimo braku refleksji i jakichkolwiek nauk jest warta przeczytania. Zapewniam was, że nie raz będziecie się śmiali do rozpuku, a zaraz potem zaczniecie się zastanawiać: Czy wypada się śmiać z raka? Otuż zapewne nie wypada jednak osobiście na co dzień zmagam się z rakiem bliskiej mi osoby, i muszę przyznać że owa książka choć na chwilę pozwoliła mi odetchnąć od tego całego napięcia. Więc nie bójcie się śmiać!
Gorąco polecam tą niesamowicie najdziwniejszą książkę jaką czytałam i mam nadzieję, że wkrótce po nią sięgniecie :)
Pozdrawiam Lio.

17:54:00

Biblioteczka czyli Za co kocham Pana Danielsa? - Kochając Pana Danielsa Brittainy C. Cherry

Biblioteczka czyli Za co kocham Pana Danielsa? - Kochając Pana Danielsa Brittainy C. Cherry

17:54:00

Biblioteczka czyli Za co kocham Pana Danielsa? - Kochając Pana Danielsa Brittainy C. Cherry



„- Każdy z nas ma jakieś złoto. To może być cokolwiek: piosenka, książka, zwierzę, człowiek. Cokolwiek, co sprawia, że czujesz się tak szczęśliwy, że twoja dusza płacze z czystej radości. To uczucie jak po zażyciu narkotyków, tyle że lepsze, bo to naturalny odlot”. 

Pierwsze słowa tej recenzji chciałabym skierować do mojej parabatai, której zawdzięczam przeczytanie tej jak i również wielu innych wspaniałych książek. Nigdy nie potrafię logicznie myśleć kiedy dostaję od niej wiadomość " MUSISZ to przeczytać" i odrazu rzucam się na zaproponowaną książkę, a po skończeniu jej moje życie nie jest już takie same. Kida czy zdajesz sobie sprawę że rujnujesz mi życie? ... Ale nie przestawaj ...

Ashlyn to młoda zakochana w literaturze dziewczyna. Mimo swojego wieku przeszła bardzo wiele: śmierć siostry bliźniaczki, odrzucenie przez matkę i przeprowadzkę do Ojca z którym od wielu lat nie utrzymywała kontaktu, jednym słowem "życie nieźle kopnęło ją w dupę". Jednak we wszechświecie istnieje pewna równowaga i jeśli spotyka cię coś złego, możesz liczyć na coś bardzo dobrego... "- „Nie wierz w bieg słońca przez firmament, nie wierz w żar gwiazd, co w niebie stoją, nie wierz w prawdziwość prawdy samej, lecz wierz bez reszty w miłość moją” - zacytował.

Upuściłam książkę na kolana. Skonsternowana popatrzyłam na Pana Cudne Oczęta.
– Serio?
Jego uśmiech zbladł, a na twarzy pojawiła się przepraszająca mina.
– Przepraszam. Zobaczyłem tylko, że czytasz…
– Hamleta."
W drodze do swojego nowego domu, na dworcu, siedząc na walizce i czytając książkę, Ashlyn poznaje Daniela Danielsa, chłopczyznopaka o cudownych oczach, z ogromnym problemem Dublowania i znajomością Szekspira tak dobrą że sypie cytatami "jak z rękawa". Przystojny muzyk jest wręcz ideałem chłopaka. A w Dodatku okazuje się że są swoimi bratnimi duszami i oprócz miłości do literatury łączy ich również utrata bliskich.
"Dziwne było nazywać go „mężczyzną”, bo nie miał aż tylu lat. Jednak był zbyt wyrośnięty, by nazywać go chłopakiem. Powinno istnieć słowo określające stan przejściowy. Może „mężczypak” albo „chłopczyzna” lub może „chłopczyznopak”?..."
Wszystko byłoby naprawdę idealnie... Jednak po wejściu na lekcje literatury Ashlyn dostrzega że jej nauczycielem jest nie kto inny jak Daniel Daniels. I w tym momencie po raz kolejny dostaje kopa od życia, jednak czy tym razem znów zadziała równowaga?
Zdradzanie dalszych fragmentów tej książki byłoby grzechem więc wybaczcie ale nie pozostanię was z cieniem tajemnicy, a tymczasem musicie zadowolić się moją opinią :p

Może na początek powiem wam że Ashlyn i Daniel to nie jedyne osoby które pokochałam. Książka jest przepełniona niesamowitym postaciami, każda z nich jest inna i bardzo wyjątkowa, a sposób w jaki zostały przedstawione sprawia że zaczynają żyć własnym życiem, każda z nich zmaga się także z swoimi problemami wśród których napewno znajdziemy podobne do tych naszych. Kolejnym faktem za którym pokochałam tą książkę są listy pozostawione przez Gabby, sprawiają one że ma się wrażenie iż wcale nie umarła i również jest obecna w najważniejszych chwilach życia Ashlyn, cytaty Szekspira, fragmenty piosenek, oraz cudowny sposób napisania... Co tu więcej mówić? Musicie ją przeczytać! 
Pozdrawiam LioNanachi


                   Misją Romea jest odnalezienie Julii...

11:48:00

Fotografia: Gdańsk- najpiękniejsze miasto w Polsce 💙

Fotografia: Gdańsk- najpiękniejsze miasto w Polsce 💙

11:48:00

Fotografia: Gdańsk- najpiękniejsze miasto w Polsce 💙

Cześć i czołem, to znowu ja i po raz kolejny przychodzę do was z zdjęciami "bo czemu by nie?" Może nie są to jakieś cuda i Perełki ale mi osobiście się podobają :p Tym razem zdjęcia zrobiłam podczas wycieczki do Gdańska które okrzyknięłam najpiękniejszym miastem w Polsce ( przebił nawet Kraków i Wrocław). Zaraz po wejściu w okolice starego miasta zaparło mi dech... Te wszystkie piękne stare kamienice, każda inna, w innym kolorze, inaczej zdobiona, każda z nich posiada swoją wyjątkową historię sięgającą kilkuset lat, nawet niektóre uliczki wyglądały jakby zatrzymały się w czasie, przez całą wycieczkę chodziłam wręcz z otwartą buzią, naprawdę widoki zrobiły na mnie ogromne wrażenie ( czy wspominałam już że kocham stare kamienice? Aż serce mnie boli gdy widzę takie piękne budynki które w niektórych miastach takich jak np. Katowice, zamieniają się w ruiny ). Dobra chyba nadszedł czas aby skończyć przynudzać i przejść do rzeczy. Miłego oglądania Lioś :D










Oczywiście wycieczka do starej księgarni obowiązkowa :D











14:46:00

Przy kawie: Laura Pergolizzi

Przy kawie: Laura Pergolizzi

14:46:00

Przy kawie: Laura Pergolizzi


Każdy z nas umila sobie jazdę samochodem słuchając radia, nieprawdaż? Przynajmniej ja osobiście nie znam osoby która tak nie robi. Moją podróż nad morze umilałam sobie dokładnie, w taki sposób. Słuchając piosenek lecących w radiu szczególną uwagę zwróciłam na jedną z nich której słowa nuciłam, aż do samej Jastrzębiej Góry:
"To all the things I've lost on you
Tell me are they lost on you?

Just that you could cut me loose

After everything I've lost on you?

Is that lost on you?

Is that lost on you?

Baby, is that lost on you?

Is that lost on you?" 



Zapewne osoby słuchające radia bądź stacji muzycznych typu Eska.tv zdają sobie już sprawę o jakiej piosence mówię :)
Chodzi o Lost on You wokalistki zwanej LP.
LP czyli Laura Pergolizzi to niezwykle utalentowana amerykańska wokalistka i autorka tekstów, której głos jest tak niesamowity, że w niektórych piosenkach aż zapiera człowiekowi dech w piersiach. Swoją jak narazie krótką jednak bardzo intensywną przygodę z jej twórczością zaczęłam od trzech utworów które nucę w kółko na każdym kroku ( wszyscy dookoła mają mnie już dość :p ) są to: Oczywiście Lost on You, Muddy Waters oraz Tokyo Sunrise






Genialny głos którym matka natura postanowiła obdarować właśnie Laurę, najlepiej ( przynajmniej moim zdaniem ) brzmi na utworach nagranych podczas tzw. Live Session. No poprostu wymiata :D 
Po obejrzeniu rozmaitych wywiadów i filmików z LP doszłam do wniosku że jest ona nie tylko niesamowicie utalentowana ale również bardzo miła i zabawna, a jej uśmiech sprawia że każdy w pomieszczeniu również zaczyna się uśmiechać :D 



Kojarzycie kawałek "Love Will Keep you up all night"? Zespołu Backstreet Boys, " Cheers" Rihanny lub " Beautiful People" Christinny Aguilerry? Piosenki te nie powstały by gdyby nie LP :) 


Chciałabym jeszcze podzielić się z wami ciekawostkami na temat LP które znalazłam na stronie:  https://bezz.pl/blog/19/7-rzeczy-kt%C3%B3re-powinna%C5%9B-wiedzie%C4%87-zanim-zakochasz-si%C4%99-w-lp/

LP to inicjały Laury Pergolizzi. Piosenkarka przyjęła swój pseudonim krótko po ukończeniu szkoły średniej i przeprowadzeniu się z przedmieści do Nowego Jorku.                                               Nieśmiała i wstydząca się swojego silnego głosu, LP jako dziecko śpiewała najczęściej przy akompaniamencie… odkurzacza lub kosiarki do trawy. Dzisiaj wie, że absolutnie nie ma się czego wstydzić. "LP należy do gatunku artystów, którzy sprawiają, że sala pełna publiczności wstrzymuje oddech, a pod koniec występu wszyscy zrywają się z krzeseł do owacji na stojąco" - tak jakiś czas temu LA Times podsumowali jej twórczość. Trudno się z tym nie zgodzić!                          Charakterystyczny głos i dźwięk ukulele sprawiają, że nie sposób pomylić LP z jakąkolwiek inną wokalistką, a akustyczne wykonania jej utworów na długo pozostają w pamięci. W sierpniu 2016 roku artystka gościła w Polsce. Wystąpiła między innymi na festiwalu w Kielcach.Dorastając, LP nie miała szansy powiedzieć swojej matce, że jest lesbijką. “Moja mama zmarła zanim powiedziałam jej, że jestem les. Mój ojciec myślał, że to faza, ale potem uświadomił sobie, że tak nie jest” powiedziała w wywiadzie z 2008 roku.“CzySzukając wydawcy swoich nagrań, zyskała rozgłos jako autorka utworów dla innych artystów. Zasłynęła między innymi jako współtwórczyni “Cheers (Drink to that)” Rihanny. Współpracowała również z Christiną Aguilerą oraz Backstreet Boys. Droga była długa, ale udało się. Dzisiaj LP zdobywa pierwsze miejsca list przebojów z utworami ze swojego najnowszego minialbumu "Death Valley".
Przy okazji chciałabym zaprosić was do dołączenia do grupy polskich fanów Laury na Google plus :).  LP 💙 Laura Pergolizzi~ Polska i mam nadzieję że i wy zakochacie się w jej muzyce.
Pozdrawiam LioNanachi :)

22:05:00

Przy kawie czyli Studio CGBROS- animacje zbyt krótkometrażowe

Przy kawie czyli Studio CGBROS- animacje zbyt krótkometrażowe

22:05:00

Przy kawie czyli Studio CGBROS- animacje zbyt krótkometrażowe


Jak już pewnie zdążyliście zauważyć często, spędzam leniwe chwile przeglądając zawartość którą oferuje mi Youtube, uwielbiam to robić ponieważ często trafiam na Perełki od których nie potrafię się oderwać... Tak było tym razem, otóż pewnego lekko pochmurnego dnia kuzyn Youtube zaproponował mi kilka animacji krótkometrażowych, a że nie potrafię się im oprzeć (uwielbiam animacje) musiałam obejrzeć je WSZYSTKIE!  W taki właśnie sposób zaczęłam swoją przygodę z Studiem CGBROS które oferuje nam mnóstwo animacji z każdego gatunku jaki możemy sobie wymarzyć, romanse, baśnie, coś co sprawi że zalejemy się łzami, sci-fi, fantasy, dosłownie wszystko czego szukamy :)
Pierwszą animacją na którą trafiłam była animacja "Waltz Duet" która urzekła mnie niesamowitą ścieżką dźwiękową



Zaraz po "Waltz Duet" sięgnęłam po animację " The D in David" która okazała się świetną komedią ( szkoda tylko że tak krótką- taka jest właśnie główna wada animacji krótkometrażowych, zbyt szybko się kończą... Stanowczo zbyt szybko)


Po obejrzeniu dwóch animacji byłam już uzależnieniona więc, obejrzenie kolejnych ... Wielu, było nieuniknione. Tak więc trafiłam na kolejną animacje o nazwie " The Prezent" której historia utknęła w moim serduchu 💙💙💙💙



Gdybym chciała przedstawić wam każdą animację z osobna prawdopodobnie nie starczyło by mi ogromnego wszechświata internetu, tak więc poniżej zostawię wam jeszcze kilka filmików, natomiast reszty będziecie musieli poszukać sami :p życzę wam udanych łowów, oraz miłego dnia Lioś :)







22:16:00

Fotografia: O co chodzi z tą modą na zdjęcia?

Fotografia: O co chodzi z tą modą na zdjęcia?

22:16:00

Fotografia: O co chodzi z tą modą na zdjęcia?


Swoje nadprogramowe wakacje spędzam nad cudownym Polskim Bałtykiem ( czy taki cudowny? Moglibyśmy o tym dyskutować całymi dniami jednak ja nie mam do niego zupełnie nic :p ). Tak sobie siedząc na Plaży pomyślałam: czemu by nie spróbować zrobić jakiegoś zdjęcia? W końcu wszyscy tak bardzo się tym zachwycają i biegają z aparatem/telefonem pstrykając zdjęcia na lewo i prawo. Jak pomyślałam tak zrobiłam, wstałam z kocyka wzięłam do ręki towarzyszący mi oczywiście wszędzie telefon ( człowiek XXI wieku ) i ruszyłam w stronę brzegu... I wtedy zrozumiałam o co chodzi w tej nowej modzie... To UZALEŻNIENIA i to tak bardzo że człowiek jest w stanie położyć się byle gdzie, wyginając w najróżniejszych pozycjach byleby zdobyć jak najlepsze ujęcie.  Tak zdaję sobie sprawę że nie jest to post z kategorii jakimi zajmuje się mój blog i po raz kolejny odbiegam od tematu... Jednak aktualnie mam książkowy detoks (niektórzy nazywają to książkowym kacem) czyli ten moment kiedy przeczytanie kilku stron jest niesamowitą katorgą dla mózgu... nie martwcie się codziennie wraz ze mną na plażę zawitała książka mojego ukochanego autora, ale o tym wkrótce...
Wróćmy do tematu dzisiejszego posta, jeśli dalej masz nadzieję że nawiąże on do książek to jeszcze masz okazję zawrócić ;p.
Zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia, w ciągu pięciu dni pobytu tutaj zebrało mi się ich całkiem sporo... Aż strach pomyśleć co będzie dalej. Więc postanowiłam że podzielę się nimi z WAMI, w końcu zawsze wszystkim się z wami dzielę, a blog aż usycha z braku postów, mam nadzieję że przypadną wam do gustu i z góry przepraszam za niezbyt idealną jakoś, niestety mój telefon nie należy do rodziny Ajfon ani nie posiada idealnego aparatu niczym lustrzanka, jednak gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, prawda? 😚















Pozdrawiam z słonecznej plaży, Lio wyznająca smażing, plażing :p

Copyright © . , Blogger